No to ... pierwsze preparowanie

Pierwszy raz zobaczyliśmy zwłoki na pod koniec listopada, kiedy zaczęliśmy klatkę piersiową. To było niesamowite.

Stanęliśmy przed prosektorium, doktor otworzył drzwi i wszyscy zobaczyliśmy Pana Dziadzia. Po dłuższej chwili weszliśmy do środka i stanęliśmy przy stole. Przyznam - trochę mnie przytkało. Był to stary mężczyzna, zielony od płynów bakteriobójczych, wszędzie zapach formaliny. Najbardziej uderzyło nas to, jaki był wychudnięty, z otwartymi oczami i ustami. Był już otwarty, rozchyliliśmy skórę na klatce, i zobaczyliśmy płuca. I serce pośrodku.

Każdy chciał dotknąć, złapać, poczuć serce człowieka. Każdy podchodził po kolei, zaciskał na nim rękę i tak stał kilka sekund, próbując zapamiętać to uczucie. Ja pamiętam to do dziś.


I pierwsze pozwolenie na preparowanie. Uwidocznialiśmy tętnice wieńcowe. Ale to był tylko początek.

Od tej pory na każdych zajęciach chętni mogą coś podpreparować. Oczywiście nie mówię tu o radykalnych ruchach, np. wycięciu jelit czy przecięciu obojczyka, ale preparowanie nerek, aorty, żyły głównej dolnej, moczowodów, powrózka nasiennego jak najbardziej.

Chyba nie muszę dodawać, że zawsze jestem w grupie preparującej :D

To był drugi powód, dla którego pokochałam anatomię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz