A jak to wszystko wygląda?

Przydałoby się wreszcie opisać zajęcia...

Trochę suchy ten blog, bez życia. Ale muszę najpierw nadrobić formalności. Wszystko dla nowych rekrutów !
Anatomia

Wykłady - dużo osób nie chodzi, mało slajdów, dużo mówienia, duuużo anatomii histologicznej, ale ogólnie ciekawie. Na koniec zaliczeni wykładów - test tak/nie z punktami ujemnymi.

Seminaria - prezentacje na tematy równoległe do ćwiczeń, wyjaśnianie trudniejszyc h kwestii, od przyszłego semestru podobno rozwinięcie o referaty studentów na dany temat.

Ćwiczenia <3 - najpierw wejściówka, potem zajęcia. Na początku były kości, kończyny dolne i górne, a teraz cały czas siedzimy w prosektorium przy zwłokach. I preparujemy. Z atlasami i doktorami. I tak ponad 2 godziny. Przez ten czas zazwyczaj kilka razy płaczemy (z powodu formaliny oczywiście!). Oczywiście jest też dużo organów wyciętych, które sobie możemy oglądać, dotykać i uczyć. Mieliśmy 3 koła - kończyny, klatka i brzuch. Jeden asystent preferuje kolokwia testowe, a inni testowe + otwarte. No i oczywiście szpilki ze stoperem w ręku. Ale raczej nie ma pogromu (bywają grupy, gdzie zdaje 90% ludzi, ale też takie, gdzie procent wynosi około 40), zaliczenie od 61%. Na drugi semestr zostaje nam głowa, szyja i nerwowy. Z poprawkami nie ma problemów.


Histologia

Na początku dodam, że jest to najbardziej ogarnięty przedmiot, wszystkie reguły są jasne ścisłe.

Wykłady - bardzo ciekawe, frekwencja wysoka (może to być spowodowane też ocenami z obecności :lol:). Zaliczenia nie było.

Seminaria - referaty studentów na ocenę na tematy różnorodne, embriologia, histologia itp. itd. Bez zaliczenia.

Ćwiczenia - na początku wejściówka, później przybliżenie tematu przez asystentki, czasami zadają pytania ustne, ale bez konsekwencji, a następnie mikroskopy i rysowanie w zeszycikach kolorowych tkanek  :-P . Koła były dwa, testowe, a do drugiego jeszcze szkiełka z tkanek, dość szczegółowe... Zdawalność? Do przeżycia, zazwyczaj 60-70%. Gorzej z poprawianiem. Kartkówka może być poprawiona tylko jedna, jednokrotnie, kolokwium tak samo. Jak drugiego kolokwium też nie zdasz za pierwszym lub nie poprawisz koła za drugim razem - rozbójnik.

Biochemia

Hhhmmm

Wykłady - frekwencja raczej niska, omawiane są w większości zagadnienia na seminaria. Obowiązkowe, ale na razie list nie było.

Seminaria - referaty studentów na temat zadanych rozdziałów z Harpera. Pytanie ustne lub przy tablicy. Raczej średnio lubimy te zajęcia. Czasami wejściówki (zdawalność raczej niska). kolokwia są jakby z wykładów i seminariów właśnie, były 3. Zdawalność - niezbyt wysoka, około połowa pada... Na każdego kolosa około ćwierć Harpera, wraz z milionem wzorów. Z poprawami niby problemów nie ma, ale nie są łatwiejsze od kół.

Ćwiczenia - zdecydowanie przyjemniejsze, siedzimy całe 2 godziny i 15 minut w laboratorium. W grupkach po 2 osoby przygotowujemy doświadczenia z instrukcją, na następne zajęcia trzeba oddawać sprawozdanie na ocenę. Na koniec było kolokwium, prawie wszyscy zdali, ale to chyba dzięki dobrej woli doktorów ;)

Inne przedmioty

Nudy, zajmują trochę czasu, ale przynajmniej nie każą nam się z nich uczyć za bardzo. Jest jeszcze wf, raz w tygodniu. Można chodzić na ten zwykły, lub wybrać jedną z kilkudziesięciu sekcji. Jest naprawdę po ludzku i miło, chociaż wiem, że jest wielu przeciwników obowiązkowego wf.

3 komentarze:

  1. Ja jestem przeciwnikiem obowiązkowego wf! Bo na tym wf nogę zwichnęłam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy trzeba chodzić na wszystkie wykłady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie :) Nawet anatomia, histologia i biochemia były nieobowiązkowe. Natomiast na mniej ważnych przedmiotach są już często listy...

      Usuń