Pierwsze, podstawowe pytanie, które zadają nam wszyscy: dlaczego macie laryngologię już na III roku? Przeiceż zawsze była na końcu studiów...
A my biedni cóż mamy począć? Wzruszyć ramionami i rzucić się w wir tej dość specjalistycznej dziedziny medycyny. Mój skok na głęboką wodę skończył się bardzo dobrze - polubiłam, a nawet pokochałam tę klinikę od pierwszego wejrzenia. Rzeczywiście, może gdybyśmy przyszli tu na piątym roku, moglibyśmy robić więcej... Ale i tak jest porządnie!
Oprócz badań pacjentów hospitalizowanych, na kontrolę, czy w takiej laryngologicznej izbie przyjęć, ogromna część pracy otolaryngologów to operacje 😷 I to chyba najbardziej mi się podoba. Większość to półgodzinne, max półtoragodzinne zabiegi, spokojne, precyzyjne. I bardzo ciekawe! Do tej pory udało mi się przemycić na salę operacyjną i zobaczyć wycięcie torbieli spod ślinianki podżuchwowej, przycięcie migdałków podniebiennych, tracheotomię, usunięcie przerośniętego migdałka podniebiennego oraz coś, co najbardziej mnie zafascynowało - myringoplastykę z powodu perforacji centralnej błony bębenkowej i podejrzenia zapalenia ucha środkowego. Co za magia, stworzyć nową błonę bębenkową z powięzi mięśnia skroniowego! Widziałam nawet kosteczki słuchowe z dojścia za małżowiną uszną, przez wywiercenie otworu w wyrostku sutkowatym 😀
Przeżyłam tu też swoją pierwszą asystę do małego zabiegu wycięcia podejrzanej brodawki z przewodu słuchowego zewnętrznego - zajmowałam się się ssakiem 😀
Rzeczą, która mnie uderzyła, to oczywiście przypadki onkologiczne na oddziale... Zmiany, zwykle złośliwe, bagatelizowane przez miesiące, są już nie do wyleczenia w momencie zgłoszenia się do lekarza. I to tak oczywiste, jak kilkucentymetrowe guzy szyi, niegojące się owrzodzenia języka, czy nowotwór niszczący praktycznie pół twarzy... Czy strach przed prawdą czy szpitalem aż tak bardzo paraliżuje pacjentów? 😭
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz