Znowu się nazbierało milion informacji do przekazania 😝
Oficjalnie zakończyłam 11. semestr! Króciutkie podsumowanie? Było naprawdę w porządku.
Oczywiście, zaczęło się nerwowo. W październiku i listopadzie na Podkarpaciu mieliśmy ogromną falę zakażeń - oddziały po kolei padały jak muchy z powodu braku zdrowego i nadającego się do pracy personelu. Dlatego też, mimo zarządzenia rektora o hybrydowym nauczaniu (sem i wykłady online, ćwiczenia normalnie w szpitalu), nie mogliśmy uczestniczyć w wielu zajęciach klinicznych, bo po prostu nie pozwalano nam wejść na oddział. Część odrobiliśmy online, część jakoś w późniejszych terminach. Ratowały nas (super) zajęcia w Centrum Symulacji Medycznej, które normalnie się odbywały. Dodatkowo w planie umieścili nam takie dziwne zajęcia odróbkowe na oddziałach, które aktualnie potrzebowały pomocy - na przykład moja grupka kilka razy chodziła na kardiologię w ramach chirurgii xd Pomagaliśmy wozić pacjentów, badania, pobieraliśmy wymazy i inne takie.
Pod koniec listopada straszono wizją lockdownu totalnego i umożliwiono zaliczanie zajęć na zasadzie wolontariatu w szpitalu - ale ostatecznie się to jakoś rozmyło. I na szczęście wtedy zaczęło wracać do normy. Cały grudzień spędziłam na oddziale kardiologii. Wiadomo, zdarzały się jakieś przypadki pozytywne, parowaliśmy w tych maseczkach i przyłbicach, ale zajęcia wreszcie wyglądały normalnie - jak za dawnych czasów. A w styczniu to już w ogóle luzik :)
Jeżeli chodzi o takie pandemiczne rzeczy, to UR naprawdę się postarał. Od samego początku testowano nas co 2-3 tygodnie, szczepienia umożliwiono nam w połowie stycznia - lista, wszyscy studenci w jednym szpitalu, a i inne jednostki pozwoliły nam się zaszczepić. Dzięki temu już właściwie każdy jest po drugiej dawce :) Nie wiem do końca, jak jest na innych kierunkach medycznych, czy młodszych z leku, ale z tego co kojarzę byli normalnie umieszczeni na liście. Uczelnia kupiła nam przyłbice, maseczki musieliśmy mieć swoje, rękawiczki i jakieś fartuchy czasem dawali nam na oddziałach. No i normalnie cały semestr chodziliśmy na ćwiczenia do szpitali, a nasze zajęcia wyglądały w większości zwyczajnie.
Udało mi się nawet odrobić wakacyjne praktyki na ginekologii i było suuuuuper 💓 Ale o tym postaram się napisać osobny post.
Jeszcze kilka słów o sesji: mieliśmy 4 egzaminy (psychiatria, ginekologia, chirurgia, medycyna ratunkowa). Z powodu pandemii zdecydowali się na egzaminy testowe, bez części pisemnych/ustnych. Największy był egz z gineksów, bo było aż 120 pytań i 120 minut. Aaaaaa no i były pisane nie z domu, a na komputerach i tabletach w Zakładzie Nauk o Człowieku. Osobiście baaardzo się z tego cieszę, bo wyniki były widoczne od razu, nie mieliśmy problemu z łącznością (a nawet jeśli tablety traciły zasięg, to od razu można było to zgłosić, odświeżyć stronę i wszystko śmigało, jakby nic się nie stało), prowadzący też nie robili super chamskich pytań "bo a nuż będziemy w domu ściągać mimo kamer i mikrofonów, więc trzeba zrobić trudne i dać mało czasu".
Kolejny semestr zaczynamy od poniedziałku (mieliśmy tydzień wolnego = sesja poprawkowa). Dostaliśmy już plan zajęć, wygląda bosko 😜 Wreszcie na szóstym roku mamy bloki i to jest idealne. Żałuję bardzo, że pięć lat męczyliśmy się bez zajęć zblokowanych, ale chociaż na tym ostatnim roku możemy tego doświadczyć i odetchnąć. Bo wreszcie kończymy o godzinie 11-12-13 i tyle!! Noo, czasem zdarzy się jakieś seminarium online, ale nie ma to znaczenia w porównaniu do tych wykładów i seminariów na Warzywnej do 20:00 lub 21:00 i miliona okienek. W tym semestrze czeka mnie tylko dwa bloki z interny i jeden z pediatrii, ponieważ rodzinną już zrobiliśmy przedwcześnie. Kończymy zaraz po majówce, a później 24 dni wybranej specjalności 💖 Wiadomka, że wybrałam gineksy! Będziemy mieć zajęcia w trzy osoby, więc liczę na luksus. Mogliśmy wybrać niemalże ze wszystkich specjalności, także pokłony. Czeka mnie bardzo dużo wolnych dni, będzie czas na naukę do LEKu i dodatkowe aktywności 😆
Chyba Urzet postanowił zostawić po sobie bardzo dobre wspomnienia xd
Trzymajcie się cieplutko!
Serdeczne gratulacje!
OdpowiedzUsuńJa nie podołałabym na takim kierunku. Musiałabym zaraz sobie Esperal wszywać i iść na odtrucie alkoholowe, albo w ogóle położyć się w jakimś ośrodku leczenia uzależnień. Zaczynam szkołę w UK, bo tam nie ma tego problemu :P
OdpowiedzUsuńU mnie ostatni semestr na filologii polskiej. Mnóstwo pracy i nauki. Zarywam noce, ale ostatnio kupiłam poduszkę z gorczycy i lepiej się wysypiam. Polecam na również na bolącą szyję. Łagodzi ból.
OdpowiedzUsuńPowadzenia życzę albo wytrwałości. Taki kierunek studiów nie jest łatwy. Ja raczej nie podjęłabym takiego trudu. Ale ważny jest i potrzebny zawód dlatego ja to doceniam. I zdecydowanie Cię podziwiam.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że na medycynie nie ma nic o ziołolecznictwie albo również ich wpływie na zmęczenie. Odpowiednia herbatka ziołowa z mieszanki + olej/wyciąg na wzmocnienie i nasza przyszła służba zdrowia nie zarywałaby nocek, a wiedza sama wchodziła do głowy.
OdpowiedzUsuń