Jak to było z głową na anatomii?

Wspomnień czar, około rok temu pisałam właśnie kolokwium z czaszki i mózgowia...

Mówi się, że to właśnie najcięższe tematy anatomiczne. Zgodzę się z tym połowicznie: OUN jest przekobyłą. Ciężko jest się nauczyć tego, ponieważ tak naprawdę większość powiązana jest z histologią i fizjologią mózgu. Nie można zobaczyć malutkiej drogi nerwowej między jądrami kresomózgowia, patrząc makroskopowo nawet na przekrój mózgu w odpowiednim miejscu. A wiadomo, że najlepiej uczy się rzeczy, które widać, słychać i czuć.
Studenci dzielą się na tych, którzy lubią mózgowie i tych, którzy go nie znoszą. Ja zaliczam się raczej do tej drugiej grupy. Prawdopodobnie dlatego (przyznaję się), że go nie rozumiem. Serce rozumiem. Mózgu nie. Mam nadzieję, że w przyszłości na neurologii zostanę oświecona i będę przynajmniej "trawić" temat OUNu.

Podobny obraz

Z czaszką jest inaczej. Wszystkie otwory (może oprócz kości skroniowej) widać, można wsadzić tam patyczka czy zobaczyć drugi koniec kanału. Co prawda - jest tego cholernie dużo. A na dodatek wypadałoby sobie wyobrazić i nauczyć się, co przez te struktury przechodzi. Jak te wszystkie nerwy, tętnice, żyły, struny bębenkowe i inne sznureczki wędrują sobie przez naszą głowę. Ale to da się zrobić. Do tego przynajmniej są fajne rysunki w atlasach czy specjalne modele plastikowe, które pokazują przebieg danych struktur. Tylko wypadałoby spędzić trochę czasu z czaszką w łapskach.

I tu nasuwa się kolejne pytanie - czy warto załatwiać sobie od starszych roczników model czaszki (oczywiście najlepiej prawdziwy)? I tak, i nie. Wszystko zależy od uczelni, asystenta i od własnego ja. Jeżeli na anatomii jest dobry dostęp do czaszek, atlasów, a student nie boi się siedzieć z czaszką w ręce i szukać struktur, wnikać dogłębnie w każdy otworek i kanalik, który jest prawie niewidoczny gołym okiem, pytać asystenta o odpowiedź i potwierdzenie przypuszczeń, a na dodatek jest na tyle śmiały, by po zajęciach iść z kolegami do prowadzącego i poprosić o dodatkową godzinę oglądania preparatów - na pewno da się nauczyć czaszki bez takowej w domu. I to porządnie. Mówię to z własnego doświadczenia. Ale jeżeli ma się na zbyciu trochę pieniędzy, a czuje się potrzebę posiedzenia, pouczenia i pospania z taką fajną kością w domu, jak najbardziej można spróbować zakupić preparat. Jest to na pewno przydatna rzecz na I roku.

Wracając do mojej historii, nie chcę nawet myśleć, ile godzin poświęciłam na uczelni, szukając każdej niemalże nierówności w kości i zastanawiając się, co to u licha może być (bo przecież asystent może zapytać o każdą strukturę). Ile razy wkładałam w otwór specjalny drucik, patrząc, gdzie kończy się kanał. Ile razy robiłam notatki i fiszki z tętnic, żył i nerwów, które przechodzą przez konkretne "dziury".

Ale warto było. Znaczy - chyba. Nie wiem, jaką wartość będzie miała ta wiedza w przyszłości,  w dodatku mocno przerzedzona. Ale znajduje się jeszcze w takim stanie, że po powtórce wróciłaby z powrotem do mojej mózgownicy.

W każdym razie - nie bój się czaszki. Poświęć na nią trochę czasu, a Ci się to opłaci ładną piąteczką z kolosa. Da się jej nauczyć.

W nagrodę za przeczytanie moich niedzielnych luźnych refleksji przy padającym śniegu za oknem w dniu 23 kwietnia, wrzucam zdjęcie prawdziwej czaszki, żeby każdy przyszły student wiedział, co go czeka w przyszłości 😊

7 komentarzy:

  1. Naprawdę mówisz o kupnie prawdziwej, ludzkiej czaszki? To jednak nie legenda? Czy nie wyłapałam ironii? :O Chyba mówisz poważnie, skoro wspominasz potem o "preparacie"...
    Pomijając kwestie prawne i etyczne, które za takim procederem stoją, to nie rozumiem, po co się w to bawić - plastikowe modele w zupełności spełniają swoje zadanie. Te dobrej jakości zaczynają się, co prawda, od 300 zł, ale - jak to ujęłaś - "prawdziwe modele" pewnie tańsze nie są...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest to nielegalne, ale mimo wszystko niektórzy skądś je mają... Ja o modelach wypowiadać się nie będę, bo takiego porządnego nigdy nie widziałam. Czaszki też tylko na zajęciach. :)

      Usuń
    2. No właśnie zdziwiło mnie to, że faktycznie ludzie to robią... Sorry, czytanie czegoś takiego to trigger dla mnie, taki w punkt :D
      Co do modeli, to te dobre - są jak najbardziej spoko. Sama nie kupowałam, popatrzyłam z 3 razy na model koleżanki, co było pomocne, ale oczywiście - nie niezbędne. Z głową ogólnie tak jest, że trzeba po prostu na początku poświęcić na nią sporo czasu, a z jaką konkretnie pomocą naukową - to już mniej ważne.

      Usuń
    3. Czaszki się zupełnie nie opłaca kosztować. Kosztują krocie, a -przynajmniej ja- nie byłbym w stanie spać z czymś takim pod jednym dachem. Asystenci lubią terroryzować studentów, więc straszą, że bez czaszki się nie obejdzie, ale to bujda na resorach. Ja się wszystkiego nawet nie z atlasu, ale z rysunków w necie nauczyłem, tylko na zaliczenie w zupełności wystarczy.

      Usuń
    4. * KUPOWAĆ .. o lol

      Usuń
  2. Statystyki mowią, że najtrudniejszy jest OUN, potem głowa i szyja- wbrew pozorom czaszka to bardzo namacalny preparat i może przez to nie trudny. Przynajmniej dla mnie i większości moich znajomych.
    Co do czaszki- obalam mit- NIE MIAŁEM I ZDAŁEM W I TERMINIE- czaszkę, kości jeszcze można mieć, a co z tymi trudniejszymi preparatami; mózgiem i głową z szyją- zabierzecie do domu całe zwłoki, jak sobie wtedy poradzicie? Spójrzcie na to realnie i bez nagonki związanej z tym mitem- to taka uwaga dla młodszych Kolegów ;) Medycyna to 6 letni maraton, nie roczny sprint.
    "Serce rozumiem. Mózgu nie. "- poczekaj na kardiologię :D i standardy EKG z książki Baranowskiego :D

    Pozdrawiam!
    D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejne potwierdzenie, że da się bez czaszki :)
      Czekam na kardiologię niecierpliwie, naprawdę! I wiem wiem, oczywiście. To rozumienie to na ten moment. Na anatomię i fizjologię :) Czyli podstawy podstaw.

      Usuń