Gonitwa z czasem na medycynie

Powstało wiele opowieści o ślęczących nad opasłymi księgami studentach medycyny o 4:00 nad ranem, z opuchniętymi oczami i pięcioma pustymi kubkami po kawie na biurku. Czy decydując się na kierunek lekarski  i jemu podobne, piszemy się całodobową męczarnię? Czy da się przeżyć 6 lat orki? Czy, jak w opowieściach, schudniemy 10 kg i zaczniemy mieć nerwobóle? Czy skończymy z wizytą u psych…. STOP! Koniec tym bredniom 😊

Postaram się wypowiedzieć jak najbardziej subiektywnie na ten trudny temat. Muszę jednak zaznaczyć, że każdy jest inny i jego potrzeby są również różne. Uważam zresztą, że maturzyści są tego świadomi 😛

Zajęcia na uczelni są naprawdę w różnych godzinach. Obiektywnie mogę powiedzieć, że na przykład w Rzeszowie na I roku jest do „wychodzenia” 794 godziny, co daje 595,5 h zegarowych. W roku akademickim jest 30 tygodni, a więc na 1 tydzień przypada około 20 godzin zegarowych. Dzieląc na 5 dni tygodnia, chodzimy 4 godziny dziennie. Malutko prawda? Doliczmy do tego jeszcze okienka. Nie jest źle, naprawdę. Często zdarza się, że jeden dzień w tygodniu jest wolny, co też jest piękne, szczególnie, jeśli wydłuża weekend.

Znalezione obrazy dla zapytania medycyna

Dobra, mamy (na krzywe oko) 6 godzin poświęconych na zajęcia. Idziemy na 8., jesteśmy w domu koło 15., według naszego idealnego planu. Do tego koniecznie trzeba doliczyć minimum 6 godzin snu. Inaczej wiedza ucieka z głowy zdecydowanie za szybko (potwierdzone info). Czyli pół doby minęło. Odejmujemy z 3 godziny na jedzenie i picie, ubieranie, malowanie i inne życiowe czynności. Do tego dodałabym jeszcze (czuję się jak wiedźma robiąca eliksir wiecznego czasu) godzinkę na drzemkę i patrzenie w sufit, ewentualny spacer czy bieganie. Zostało 8 godzin. Godzina na fejsa, instagrama i sprawy informacyjno-internetowe. 7 godzin. Mnóstwo czasu!
Jeżeli nie mamy za pasem zbliżającego się kolosa z anatomii albo super wejściówki z biochemii, spokojnie można wygospodarować czas na hobby. I miłości.😍


Słyszałam kiedyś plotkę, że studenci medycyny nie mają czasu na randkowanie i dlatego jest tyle małżeństw lekarskich. Bo ich jedynym życiem jest szpital i uczelnia. Nie powiem, ze to jest prawda czy kłamstwo, bo nie wiem jak wygląda życie na końcowych latach studiów. Ale mogę odnieść się do obecnej sytuacji wśród znajomych. Prawie połowa ludzi na roku (na oko 30-50%) jest w związku. I to najczęściej nie z innym studentem medycyny. Kilka dziewczyn planuje ślub. Ludzie naprawdę mają czas i chęć na to, żeby kogoś mieć. Da się? Da się! Może i prawda, że większość związków rozpoczęła się jeszcze przed studiami, kiedy randkowania było więcej, ale na pewno nie można powiedzieć, że medycyna to życie w celibacie, a na koniec ślub z drugim lekarzem z braku laku 😆

Naprawdę nie jest źle. Może nawet czytając mojego bloga i instagrama wydaje wam się, że nie robię nic innego oprócz nauki. Ale to nieprawda! Naprawdę staram się spać 6 godzin dziennie, z nauką się wyrabiam, mam czas na drzemkę, na chłopaka, na odpoczynek, na jedzenie, wszystko się ładnie kręci. Raz na tydzień, na przykład przed mikrobiologią, przysiadam troszkę dłużej, i wtedy sen skraca się do 5 godzin (co bardzo źle się kończy). Myślę jednak, że jeżeli byłabym bardziej wydajniejsza z nauką, lepiej umiałabym zarządzać czasem, to doba wydłużyłaby się jeszcze odrobinkę.

Medycyna jest piękna i bardzo męcząca, ale da się przeżyć ją bez nerwobólów, zrywania ze swoją drugą połówką, porzucania hobby (chyba, że są to 5-godzinne codzienne loty szybowcem) i innych poświęceń.

PS. Mam nadzieję, że nie rąbnęłam się w obliczeniach, jak coś to poprawcie proszę 😂

6 komentarzy:

  1. Ale super blog! Bardzo fajnie się czyta :) i oczywiście mega przydatny ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale to chyba nie tyczy się wszystkich miast xDD
    Moja siostra wychodzi z domu trochę po 7 a wraca po 18. Codziennie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na którym jest roku? :) Pewnie, to zależy od uczelni i na przykład ilości grup. Im jest ich więcej, tym ciężej ułożyć plan bez okienek. A u nas jest tylko 100 osób około na roku, 10 grup ćwiczeniowych, nie jest źle :)

      Usuń
  3. Właśnie takich wpisów potrzeba na blogach medycznych, prawidłowe, zdrowe podejscie :)

    Może trochę zależy od miast, ale znając relacje ludzi z całej Polski, podpisuję się wszystkimi kończynami pod tym wpisem. Czasu na medycynie jest wbrew pozorom mnóstwo, to tylko kwestia dobrej organizacji, zaradności i odpowiednich priorytetów, a no i przede wszystkim podejścia. Jak ktoś idzie na medycynę z nastawieniem "to takie ciężkie studia, nie będę mieć życia", to istnieje duże prawdopodobieństwo, że własnie tak się skończy, ale to tylko i wyłącznie na własną prośbę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję! Starałam się jak najbardziej obiektywnie to opisywać :) I mam nadzieję, że się udało

    OdpowiedzUsuń