Dlaczego w ogóle wybrałam kierunek lekarski?
Nigdy nie miałam dziecięcych marzeń typu "jak dorosnę będę piosenkarską/sportowcem/modelką/tancerką". Ktokolwiek się mnie pytał o podobne sprawy, dziwił się, że nie wiem, że nie marzę o niczym, że to niemożliwe. A jednak. Przewinęło się przez moje życie wiele pasji - rysowanie, muzyka na poważnie, tańczenie, projektowanie, zarządzanie, sport - ale nigdy nie potrafiłam znaleźć pracy dla siebie. Nie umiałam sobie wyobrazić siebie wpasowanej w jakiś sztywny schemat, zapakowanej w dorosłość. Tak, nie chcę dorosnąć, mimo to, że powoli przestaję być nastolatką. I uważam, że można nie być dorosłym całe życie. Ale nie niedojrzałym. W każdym razie nawet w liceum (już trochę przerażona) miałam pustkę w głowie. I nagle, na wakacjach po I liceum (kiedy groziła mi jedynka z biologii) pomyślałam sobie - lekarz - to jest wyzwanie dla mnie! Poszłam do antykwariatu, kupiłam serię książek do biologii i zaczęłam czytać. Nie zmieniłam szkoły na biol-chem, jakoś tak samo wyszło. Czytałam i czytałam, robiłam góry notatek (praktycznie przepisałam książki). A potem zreflektowałam się, że zapomniałam o chemii. Zapisałam się na korki 8 miesięcy przed maturą. Trochę przerażona, że to tuż tuż. Ale - udało się. Napisałam maturę, dotrwałam do wyników, dostałam się na kierunek lekarski.
Dlaczego?
Sztandarowe hasło - chcę pomagać ludziom. Brzmi banalnie i niebanalnie jednocześnie. Dla mnie jest to najważniejszy powód. Chcę, żeby ludzie nie umierali na raka. Chcę, żeby nie chorowali na choroby układu krążenia. Chcę, żeby dzieci rodziły się zdrowe. Chcę lepszego świata.
Więcej? Nie będę się nudzić. Nigdy nie wybrałabym przysłowiowej pracy za biurkiem, bez kontaktu z ludźmi. Powiecie, że interesują mnie pieniądze? Nie będę kłamać - owszem, lekarz ma teoretycznie zagwarantowany dobry byt. Ale to nie jest najważniejsze. Nie chcę się zaharowywać ponad wszystko dla nowego auta czy sukienki, bo taka nie jestem. Ludzie są najważniejsi, ale także Ci obok Ciebie w życiu codziennym, rodzina, przyjaciele.
Będę do tego dążyć, za wszelką cenę. Mimo Harpera, Sawickiego i całej reszty naprawdę mądrych głów.
Miłego wieczoru :)
"Chcę pomagać ludziom" haha, zapomniałaś napisać jeszcze o powołaniu, bo przecież bez niego ani rusz... aaa i lekarz nie ma "zagwarantowanego dobrobytu"
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to ironia czy nie, ale osobiście uważam, że lekarz bez powołania to zwykły wyrobnik, który nie wniesie się na wyżyny, nie tak wysoko, jak ktoś, kto jest do tego stworzony i marzy o tym, żeby to robić. Czyli wracamy do powołania :)
OdpowiedzUsuńCo do dobrobytu - takie jest zdanie ludzi, a jak jest naprawdę, wiedzą tylko lekarze, szczególnie młodzi.
Będę polecał Twój blog
OdpowiedzUsuń